Najpierw zobaczyłam "Fonzy", w sumie przez przypadek. Film przyjemny, zabawny, słowem- dobrze się go oglądała. Kilka dni później natrafiłam na "Wykapany ojciec" i byłam mocno zdumiona i zdezorientowana. Perfidny plagiat (filmy weszły do kin w prawie tym samym czasie, więc nie wiem, który jest plagiatem)! Bardziej podobał mi się "Fonzy", mniej wulgarny, no i nie trawię Vinca Vaughna. Ale nie rozumiem a) dlaczego plagiat nie został, no nie wiem, nagłośniony i ukarany i b) jeżeli to nie był plagiat, a zamierzony i uzgodniony między dwoma producentami efekt, to po jaką cholerę? Z tego, co wiem, jest jeszcze jeden taki film, ale nie mogę się wypowiedzieć, bo nie oglądałam. Ale sensu w tym za grosz nie widzę.